29 czerwca 2012

Koniec :( :)

Skończyłam studia pierwszego stopnia. Dyplomu jeszcze nie dostałam (muszę poczekać do 19 lipca), ale końcowy egzamin zdałam (dostałam piątkę :)))), tak jak wszystkie egzaminy wstępne na magisterkę tłumaczenia. Te tygodnie były strasznie męczące, ale w sumie miałam same sukcesy... :)

Najtrudniejszym dniem był 21 czerwca, dzień, którego bardzo się bałam: tego dnia miałam egzamin końcowy (po węgiersku államvizsga, "egzamin państwowy", bardzo poważna nazwa) i dwa egzaminy wstępne na magisterkę na ELTE. Na końcowy dużo się przygotowywałam, ponieważ miałam wiedzieć prawie wszystko o historii Francji, o literaturze francuskiej i o językoznawstwie. W każdej dziedzinie mieliśmy 10 tematów, z każdej musieliśmy wylosować jeden, wypracować go i odpowiadać przed komitetem złożonym z pięciu profesorów. Z historii miałam "Napoleona i Restaurację" (ta Restauracja :P), z językoznawstwa "Zdanie pojedyncze", z literatury "Literaturę i filozofię w XVIII wieku; Rousseau, Voltaire, Montesquieu". Miałam szczęście, bo te tematy, chociaż nie są najłatwiejsze, były dla mnie raczej proste, prawie wszystko o nich wiedziałam. :) Po egzaminie poczułam ogromną ulgę! A jeszcze czekały na mnie wstępne tego samego dnia...
Wstępne egzaminy były bardzo ciekawe. Jak już pisałam, na część pisemną dostałam 25/25 punktów i wiedziałam, że na ustną można dostać 50, więc stawka była wielka. Część ustna zakłada się dwóch części, francuskiej i angielskiej. Najpierw weszłam do "francuskiej" sali, gdzie czekał na mnie uśmiechnięty komitet, i zaczęliśmy spokojnie rozmawiać po francusku o moich studiach i planach. Po krótkiej rozmowie miałam posłuchać dwóch tekstów: pierwszy (francuski) był o pewnym panu, który pracuje w bardzo niebezpiecznym stanowisku. Musiałam ten tekst - bez żadnych notatek, po jednym słuchaniu - streścić po węgiersku. W drugim (węgierskim) tekście chodziło o UE i o to, że tłumaczenia kosztuje bardzo dużo wszystkim instytucjom i krajom europejskim. Ten tekst miałam streścić po francusku. Ciągle bez notatek. To było bardzo pozytywne przeżycie dla mnie, głównie, że pamięć mam bardzo dobrą (i jestem zawsze skromna). 
Po tej części raczej łatwej (przynajmniej ja czułam, że było łatwo...), weszłam do "angielskiej" sali, tej części o wiele bardziej się bałam, bo mój angielski jest... khm, powiedzmy, słaby. (Właściwie nie jest, ale w porównaniu do francuskiego tak. :P) Zadanie było prawie to samo, jak na francuskim, oprócz tego, że tu miałam streścić tylko angielski tekst - w którym chodziło o mistrzostwie piłki nożnej i o Polskę. :P Gdy wyszłam z sali, byłam uśmiechnięta i bardzo wesoła. :D 
Po tych optymistycznych wrażeniach wróciłam do katedry romanistyki, żeby dowiedzieć się o wyniku końcowego egzaminu - usłyszałam, że dostałam piątkę, więc byłam jeszcze bardziej zadowolona. A na koniec poszłam do katedry tłumaczenia (gdzie odbyły się wstępne egzaminy), żeby zapytać o punktach egzaminu... Byłam pewna, że mimo wesołego nastroju moje wyniki nie będą zbyt wysokie. Ale... dostałam 49/50 punktów!! :D:D:D
Miałam inne wstępne egzaminy też, również na magisterkę tłumaczenia, ale na inne uniwersytety. Te egzaminy nie są tak ciekawe. :P

Trudno pojąć, że to koniec czterech lat. Ale jeśli wszystko będzie dobrze, we wrześniu kontynuuję na ELTE :)

Świętowanie końca tortur... :P

16 czerwca 2012

Czym się zajmuję?... Tym!



Jak widzicie, moi kochani czytelnicy, uczę się baaaaardzo pracowicie, bo w czwartek mam egzamin końcowy. Na zdjęciach słownik, notatki, leksykon, zeszyty, długopisy i KAWA - to moje życie w tym momencie. 
Serdecznie pozdrawiam wszystkich ze świata językoznawstwa francuskiego!

11 czerwca 2012

Przerwa

Sesja trwa dla mnie do 27 czerwca. Kolejną notkę napiszę chyba następnego dnia... Udanej sesji dla wszystkich! ;)