25 lipca 2012

Lipiec

Nie jestem pewna, czy ciągle jestem w stanie pisać po polsku, tak dawno tego nie robiłam... :P Co się ostatnio stało w przepięknym Budapeszcie?

Żeby zacząć z najważniejszym: dostałam się na magisterkę tłumaczenia!!! :) Nie jestem jednak całkowicie zadowolona (nigdy nie jestem :P). Po pierwsze, miałam 92/100 punktów i trzeba było mieć tylko 69, żeby się dostać - ale już jestem do tego przyzwyczajona (gdy zaczęłam licencjat, miałam 427/480 punktów i trzeba było mieć 288 :P), problem z tym, że w rezultacie poziom będzie strasznie niski... Ale jestem snobistyczna! Nie, nie chcę być zła, ale znam kilka tych osób, które się właśnie ze mną dostały, i wiem, że one po prostu nie będą dobrymi tłumacz(k)ami, przecież studiowałyśmy razem przez 3 lata. Poza tym wszyscy ciągle narzekają, że poziom studiów (i pierwszego, i drugiego stopnia) nie jest dosyć wysoki, więc po prostu nie rozumiem... Tym mniej, że w 2011 trzeba było mieć 74 punktów i normalnie trzeba coraz więcej mieć. Ale przynajmniej nie będę musiała płacić, lecz będę mogła podpisać tą świetną umowę! :P 
A drugi problem: nie będę miała polskiego!!!! :((( Jakoś oczywiście postaram się chodzić na zajęcia polskiego, jeśli nowy lektor będzie mi pozwalać, ale na razie nic o tym nie wiadomo, i wszystko będzie zależeć od mojego planu...

Poza tym nareszcie odwiedziałam Pożoń/Bratysławę! Pojechałyśmy tylko na weekend z przyjaciółkami, było świetnie! Miasto bardzo mi się podobało. :)

Proszę patrzeć na trzeci punkt... :P Prawdziwe słowackie danie... :P

Hviezdoslav, wielki słowacki poeta - wśród bodziszków :) 

Niebieski kościół :)

My :)

Katedra Św. Marcina i część Starego Miasta i Dunaju by night

Most U.F.O. i Dunaj

Na Starówce :)

Jak Warszawa... nie?

Oprócz tego, pracowałam... Niestety, tylko przez dwa tygodnie, bo moja "grupa" (dwie osoby) z różnych powodów nie chciała/mogła skończyć kursu. Co pewne, nie moja wina. Ale żałuję :(

A tydzień temu dostałam dyplom :))



I chyba to wszystko :) Jutro zacznie się Bátor Tábor, już nie mogę się doczekać! :)) Wrócę 5 sierpnia, trzymajcie się do tej pory! 

5 lipca 2012

Lato, lato, lato, ech że ty... :)

Nareszcie zaczęło się moje lato też! Po wszystkich tych egzaminach czuję się wykończona. Na razie lato wygląda dosyć zmęczące fascynujące. Od poniedziałku będę uczyć francuskiego w szkole języków obcych przez trzy tygodnie od 9 do 12. Ten kurs będzie wyzwaniem z dwóch powodów: 1. bo w grupie będzie dwóch początkujących, a ja strasznie nie lubię uczyć od zera, 2. nigdy nie miałam codziennego kursu, będę bardzo zmęczona. Ale przynajmniej będę troszkę zarabiać. :)
Po kursie zaraz pojadę do Bator Tabor na dziesięć dni, a potem, już w sierpniu, kierunek do Polski! :)) Po Polsce odwiedzimy nieznany dla mnie kraj: Bułgarię, z Benedekiem i z naszymi bratami. :) A to już koniec lata... 
Do dzisiaj nic nie robiłam, starałam się odpoczywać trochę, między innymi tutaj:

Ta knajpa nazywa się Fellini i znajduje się zaraz przy Dunaju. Klimat jest po prostu... niesamowity!

"Krzesła" przy rzece :)

Lemoniada z porzeczkami, truskawką i pomarańczą :) Po prostu boska!