25 kwietnia 2012

Podróże i filmy

Nie mam czasu. Teraz naprawdę. Uczę (się), piszę, czytam - to moje życie. Mam nadzieję, że do końca przyszłego tygodnia (6 maja) uda mi się skończyć pracę licencjacką, choć to wydaje się całkiem niemożliwe, bo co tydzień mam więcej prac. 

W ten weekend wyjeżdżamy; na całe szczęście, bo już w domu (tak jak na uniwersytecie i w bibliotece) nie wytrzymałabym dłużej. Spędzimy cztery dni w Austrii, planujemy odwiedzieć między innymi Salzburg, miasto rodzinne pewnego Wolfganga Amadeusa, Linz, Innsbruck, może jeszcze inne takie prawdziwe perły, jeśli będziemy mieć czas. Co ciekawe (w cudzysłowie), couchowie albo nie odpowiedziali na nasze requesty, albo je odrzucali, więc przez dwa dni szukaliśmy noclegu w Salzburgu, a okazało się, że wszystkie hostele są pełne (właśnie, długi weekend, niech żyje 1 maja!), a te, w których jest kilka wolnych łóżek, kosztują okropnie dużo (najtańszy byłby około 850 złotych dla dwóch osób, na trzy noce). Zatem zaczęliśmy szukać innych możliwości, tzn. ho(s)telów w miastach w pobliżu Salzburga (bo nasze bilety kolejowe obowiązują na trasie Bp-Salzburg), aż w końcu zarezerwowaliśmy luksusowy pokój dwuosobowy w Grunau im Almtal, gdzieś wśród gór, między Linzem a Salzburgiem. Już nie mogę się doczekać!

Poza tym właśnie mamy Polską Wiosnę Filmową, w zeszłą sobotę oglądałąm „80 milionów”, bardzo mi się podobało, a dziś pójdziemy na „Bitwa warszawska 1920” Jerzego Hoffmanna w 3D, już się boję. :D Po „Ogniem i mieczem” założę się, że czekają na mnie zachody słońca, łzy, wielka miłość, żywe kolory, dużo bitw z wieloma bohaterskimi osobami, jednym słowem, kicz. No ale czasami wszyscy potrzebujemy takich przeżyć. Ja na pewno. :P

... i zauważyłam, że bardzo tęsknę za Polską. Muszę ją koniecznie odwiedzieć jak najprędzej.

7 kwietnia 2012

Örkény 100

Patrzmy w przyszłość z zaufaniem!

Za sto albo sto piętnaście lat nagle usłyszymy bicie dzwonów we wszystkich wsiach i we wszystkich miastach. Wielu nawet tego nie zauważy, a przecież dźwięk ten będzie sygnałem wielkich zmian.

Do tego czasu odnowiony Pałac Wyszehradzki będzie prawdziwą perłą, z wielkimi salami i wiszącymi ogrodami. Na uroczystej inauguracji – na to dzwony będą zwracać uwagę – kilku starych ludzi będzie miało łzy w oczach. Wtedy nadejdzie wielka i od dawna wyczekiwana chwila, kiedy to skończy się tysiącletnia seria nieszczęść.

Wyszehrad będzie stolicą nie tylko tego małego kraju, ale całej Węgierskiej Republiki Naddunajskiej, której granice będą obmywane przez cztery albo pięć mórz. Republika będzie nazywana „Naddunajską”, żeby jej nie pomylić z inną, Węgierską Republiką Dolnego Renu. Ta druga nie będzie zamieszkana przez Węgrów, tylko przez dolnoreńczyków, którzy przejęli nazwę „Węgier”, żeby to im przynosiło szczęście.

Nie można opisać, jak dobre będzie wtedy bycie Węgrem! Wystarczy może powiedzieć, że wówczas – za niemal sto piętnaście lat – słowo „węgier” zostanie czasownikiem, którego będą używały wszystkie języki i które będzie miało tylko dobre konnotacje.

„Węgrować” po francusku będzie znaczyło dużo pić. Po hiszpańsku: znaleźć pieniądze na ulicy i je podnieść. W dialekcie katalońskim: nie boli mnie już w pasie. A jeśli ktoś w Londynie powie „I am going węgrować” (czyli dosłownie: idę węgrować), to znaczy: Widzisz tam przepiękną kobietę? Podchodzę do niej, a potem idziemy do domu i... (tu pada brzydkie słowo).

Inny przykład: ja węgruję, ty węgrujesz, on węgruje będzie znaczyło w siedmiu językach cywilizowanych (po norwesku, po grecku, po bułgarsku, po baskijsku itd.): Jem (jesz, je) smażoną kaczkę z sałatką ogórkową, podczas gdy Yehudi Menuhin gra na skrzypcach.

Dalej. „Mamo, mogę iść powęgrować? – Możesz!” po łotewsku będzie oznaczało, że chłopczyk chce pójść do kina, a jego matka po krótkim ociąganiu się pozwala, chociaż film jest dla dorosłych.

Ale zostawmy inne kraje! U nas też wiele rzeczy będzie inaczej nazywane. Na przykład, zamiast wanilii, obcego słowa, będziemy używać „wojny”, która i tak już straciła pierwsze znaczenie. W cukierni wyszehradzkiej będą zatem napisane nazwy lodów: truskawkowe, adwokatowe, wojenne, czekoladowe.

Tak będziemy żyć. Do tego czasu musimy wytrzymać tych parę lat.   

(originałna wersja: http://mek.niif.hu/06300/06345/06345.htm#50)

Jak zawsze, dziękuję Michałowi za współpracę! :)

3 kwietnia 2012

Taaak! (żeby nie pisać "Yeah!")

Skończyłam wczoraj pierwszą część mojej pracy licencjackiej, czyli językoznawstwo, a jestem strasznie dumna za siebie. :D Poza tym nie mamy w tym momencie prezydenta, ale kto się tym interesuje, gdy pojawiają się w życiu tak ważne rzeczy, jak praca licencjacka?
Po wielu uzgadnień (nigdy tego słowa nie używałam...) z moim promotorem, pisałam na końcu o "buncie" języcznym w "Entre les murs" (według wikipedii polskiej "Klasa", ale ten tytuł dotyczy tylko i wyłącznie film, nie powieść... wszystko jedno, i tak nikt mnie nie czyta :P), czyli o przypadkach, kiedy uczniowie używają świadomie francuskiego "nienormalnego" (sub-standard, ale nie wiem, czy po polsku to słowo jest przymiotnikiem czy rzeczownikiem, czy w ogóle istnieje w takiej formie :P), żeby denerwować nauczycielów, nawet żeby z nimi walczyć. Przykład: uczeń nagle zacznie mówić do nauczyciela per ty, albo użyje jakiegoś slangu w nieodpowiednej sytuacji itd. Pisanie takiej pracy to (prawie) czysta zabawa! Sama wybrałam cytaty, które analizowałam, znalazłam bardzo mądre książki, żeby nie napisać wielkich bzdur, a teraz voilà, jedna trzecia (8 stron) mojej pracy jest gotowa. :) 
Oprócz tego prawie napisałam część o cywilizacji, czyli o integracji Chińczyków w klasie raczej arabskiej niż francuskiej (też na podstawie "Entre les murs"). Mam 7 stron, jeszcze brakuje mi dwóch czy trzech oddziałów, mam nadzieję, że w tym tygodniu (cały tydzień mamy wolne!) uda mi się skończyć. Ta część jest fascynująca - poza tym, że jest bardzo smutna, bo tych Chińczyków jakoś się nie lubi w szkole -, coraz więcej problemów wydaje mi się podobnych do tych z naszymi Cyganami... Gdy piszę, dobrze się czuję, bo to jakbym coś poważnego robiła przeciw rasizmu. :P 
Treciej, literackiej części jeszcze praktycznie nie ma (napisałam dotąd jeden akapit :P), ta praca będzie chyba najcięższa - napiszę o czym jest, gdy będę miała co najmniej 5 stron. :P