26 kwietnia 2014

Marzec & kwiecień (z małą prognozą majową)

Czas leci! Już prawie dwa miesiące minęły od ostatniej notki, chociaż w mojej głowie to nadal początek wiosny (głównie, że od kilku dni tylko pada i pada)... 

Zbliża się koniec studiów, zostało tylko trzy tygodnie do ostatnich zajęć. Już znam datę mojego egzaminu końcowego: 12 czerwca, o godzinie 13.45. 'Egzamin końcowy' czyli trzy tłumaczenia ustne, w każdym języku: z węgierskiego na francuski i odwrotnie, i z angielskiego na węgierski. Ach, i trzy pytania związane z pracą magisterską (którą oddałam dwa tygodnie temu, yupi!), które nasza pani promotor poda z góry kiedyś w maju. Tłumaczeń na razie się nie boję, ale wiem, że na egzaminie będę strasznie zdenerwowana. Zresztą, przed każdym tłumaczeniem jestem zdenerwowana... nawet jeśli tłumaczę na węgierski i tylko na zajęciach, więc bez żadnej stawki. Pytanie czy naprawdę chcę to robić przez całe życie :P 

By the way, miesiąc temu miałam okazję tłumaczyć (dla) pana rektora uniwersytetu ELTE, na inauguracji "Centre de Réussite Universitaire" (Centrum Sukcesu Akademickiego, nieważne, że to w ogóle nie ma sensu :P). Przychodziła delegacja z Francophonie, ludzie z różnych krajów, którzy wszyscy mówili (mówią) po francusku... Nasz rektor powitał delegację i po długim opisie związków francusko-węgierskich podziękował za subwencję, którą ELTE dostało od Francophonie, żeby stworzyć ten centrum sukcesu. Centrum sukcesu oznacza zresztą salę, w której są teraz nowe komputery i jakiś tam sprzęt ("komputer desktopowy"), za pomocą czego można robić wideokonferencję. Więc, po przemówieniu rektora, które było dosyć trudne do przetłumaczenia na francuski, poseł z Francophonie też mówił trochę, ale już nie pamiętam o czym... Chyba też podziękował za coś? :P

Ach, i w końcu zdecydowałam, co będę robić od września: nauczę się tłumaczenia symultanicznego, więc zostanę na kolejny rok na uniwersytecie. :)

Ostatniego dnia marca kupiłam sobie suknię na ślub ;) Wcale nie szukałam, tylko weszłam do sklepu z kompletnie innego powodu i ta-da! Tam czekała na mnie najpiękniejsza suknia na świecie. 

W pierwszą niedzielę kwietnia odbyły się wybory parlamentarne. Nie chce mi się o tym pisać, tylko tyle, że oczywiście nie jestem zadowolna z wynikami, ale myślę, że to głównie wina lewicy, która podczas tych 4 latach nie mogła zostać dosyć pociągającą alternatywą.  

W kwietniu zaczęłam pracować w bibliotece Instytutu Polskiego w Budapeszcie. Zaczęłyśmy, bo nie jestem sama, pracuję razem z Anną, moją przyjaciółką z chóru (jej siostra jest bibliotekarką). Praca polega na różnymy zadaniami, związane głównie z systemem "MAK+", do którego trzeba np. wprowadzić wszystkie książki. Praca trwa do 30 czerwca, zobaczymy, czy się uda zrobić cały katalog. 

Tydzień temu zaczęliśmy z Benedekiem kolejny etap remontu naszego mieszkania. Dla tych, którzy znają nasz salon, voilà jak to wygląda dzisiaj:



Nadchodzące wydarzenie:
- 4 maja: "Cały kraj śpiewa" :) Dziś będziemy mieć ostatnią budapeszteńską próbę, a w środę, czwartek i piątek (30 kwietnia - 2 maja) będziemy na obozie nad Balatonem, razem ze wszystkimi uczestnikami (chórami), a potem dwie ostatne próby we weekend, a w niedzielę - KONCERT! Już nie mogę się doczekać :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz