26 listopada 2010

Zakochaj się w Dublinie! :)

Zakochałam się, to pewne. :-) To miasto jest... naprawdę cudowne! :-) Spróbuję Wam pokazać Dublin, który tak bardzo mi sie podobał.

W tym mieście jest wszystko...

Przede wszystkim kultura, głównie literatura: wśród irlandzkich pisarzy najważniejszymi i najbardziej znanymi autorami są James Joyce, Oscar Wilde i George Bernard Shaw. Byłyśmy w James Joyce Centre, które na szczęście znajdowało się bardzo blisko do naszego hostelu. Najpierw nie miałam żadnej ochoty, aby tam pójść: nic nie czytałam od Joyce'a, więc go nie znałam. W końcu poszłam z dziewczynkami i jestem z tego bardzo zadowolona! W muzeum dużo (i długo :P) czytałam o jego życiu, i coraz jestem bardziej przekonana, że muszę przeczytać jego najważniejszy utwór, czyli Ulyssesa. Mama powiedziała, że ta książka już czeka na mnie w domu. :)

Oprócz Joyce'a ciekawe byłyśmy, gdzie i jak żył Oscar Wilde, który jest jednym z moich ulubionych autorów. Znalazłyśmy dom, w którym mieszkał przez długi czas, ale niestety - i to bardzo smutne moim zdaniem - American Irish College kupił teren, gdzie znajdowało się muzeum Wilde'a! :( W każdym razie zrobiłam zdjęcie jego pomnika.

W niedzielę planowałyśmy odwiedzić dom, gdzie urodził się George Bernard Shaw. Ale... (już nawet nie byłyśmy zaskoczone, że było tam jakieś "ale") okazało się, że to muzeum jest otwarte tylko latem, co więcej, tylko we wtorki i w czwartki. :P To nie jest Kraków, gdzie wszystko, co może być atrakcyjne dla turystów, jest otwarte przez cały rok, przez cały (ty)dzień. :P Więc oto dom Shaw'a, gdzie nie byłyśmy:


Dublin jest nie tylko miastem literatury. Jest też miastem parków, choć żaden z nich nie jest tak ładny, tak atrakcyny, jak Łazienki Królewskie w Warszawie. :P Niestety, słońce nie świeciło, więc na moich zdjęciach nie widać, jak mocno była zielona trawa! Oto Merrion Square Park i St. Stephen's Green Park.


Oczywiście, jeśli ktoś jest w Irlandii, musi pójść do irlandzkiego pubu, a tam wypić bądź irlandzką kawę, bądź Guinnessa. ;-) Pierwszym wieczorem poszłyśmy do "Metra", gdzie spróbowałam Guinnessa. Podobał mi się! :-) (Nie tak bardzo, aby wypić dwie szklanki. :P)

Drugim (i ostatnim :-() wieczorem byłyśmy w najfajniejszym na świecie pubie, w "The Celt". Nie wiem, ile pieniędzy tam zostawiłyśmy, ale pewnie dużo. :-P Nawet posłuchałyśmy irlandzkiej muzyki na żywo! :-)

A on ma na imię Liffey, po imienia rzeki Dublina (River Liffey). :-) Kupiłam sobie, bo jest taaaak ładniutki*! :-)
Oto Liffey i Liffey. :-D


Kończąc, nie zapomnijmy o atmosferze Dublina! To jest najważniejsze. Głównie atmosfera wieczorna... :-) Oto kilka zdjęć, abyście zrozumieli, dlaczego można bardzo, bardzo szybko zakochać się w tym mieście. ;-)








* Dziękuję Michałowi za słowo. :-)

1 komentarz:

  1. Napisz byle co, bo wchodzę tu codziennie, a niczego nowego nie naskrobałaś :(

    OdpowiedzUsuń