26 listopada 2011

"... i odpuść nam nasze winy"

Dzisiaj, po raz pierwszy w moim życiu, spotkałam się ze świadkami Jehowy. Bardzo ciekawi ludzie, podobali mi się. Przyszli do nas - nie wiem, w jaki sposób zdecydowali, że własnie do nas dzwoną, bo zaraz po rozmowie poszli i nie dzwonili do innych - i zaczęli mówić o Bogu i o przyszłości, o której zwykli ludzie nic nie wiedzą. To "oni" znaczy bardzo sympatyczna starsza pani i młody mężczyzna, który na pewno przyszedł, żeby przekonać dziewczyny. Od razu powiedziałam, że nie chcę ich słuchać, bo tak sympatyczni są, że nie chcę z nimi dyskutować. Jednak rozmawialiśmy przez pół godziny. :D Co mi się podobało, nie chcieli mnie przekonać, że Bóg istnieje - chociaż ich celem jest oczywiście przekonanie jak najwięcej ludzi -, tylko rozmawialiśmy o Biblii i o wydarzeniach w świecie. A jednak trochę dyskutowaliśmy, ponieważ nie mogę nie odpowiedzieć, gdy słyszę rzeczy, które mi się nie podobają. :P Ale pozostałam grzeczna, jak zawsze. :P Na przykład oni mówili, że zbliża się koniec świata (już ten pomysł mnie przeraża, ale mają rację, bo jesteśmy coraz blizszy tego końca, to wiadomo niezależnie od Jehowy), o czym zaświadczają między innymi kryzys, bardzo mocne trzęsienia ziemi i choroby, na które nie ma lekarstwa. Na to odpowiedziałam, że już takie rzeczy ludzkość przeżyła. Na to oni, że prawda (!), ale ważne jest to, że te "symptomy" są coraz większe i poważniejsze. Właśnie, więcej o tym już nie dyskutowaliśmy, ale myślę, że dla każdego pokolenia najważniejsze są swoje własne problemy, bo w Średniowieczu śmierć matek podczas rodzenia albo wojny krzyżackie mogły oznaczać koniec świata... 
Albo zapytali mnie, co znaczy moim zdaniem słowo "religia". Odpowiedziałam, że dla mnie to jest jakieś miejsce symbolyczne, dokąd człowiek zawsze może uciekać. Uśmiechnęli się i powiedzieli, że właśnie tak jest napisane w Biblii, nie pamiętam, w której dokładnie części. :) 

Nad czym ciągle się zastanawiam po tej rozmowie, to pytania, które zadali po tym, że powiedziałam, że nie chcę ich posłuchać: dlaczego nie wierzę w Boga? Czy moi rodzice tak mi mówili? Czy to wynika po prostu z moich doświadczeń? A nie chodzi mi o "dlaczego nie wierzę", bo nigdy tego nie potrafię powiedzieć, tylko o dwa drugie pytanie. Ale co mi mówili rodzice? Prawdopodobnie nie zakazali mi wierzyć. :P Pamiętam, że byłam w trzeciej klasie podstawowej, gdy nagle poczułam ochotę na religię i zaczęłam chodzić na "zajęcia" religijne. Nie wiadomo, skąd ta ochota, chyba po prostu zazdrościłam kolegom, którzy co tydzień mieli to tajemnicze zajęcie. W tym wieku już znałam historie biblijne, wszystkie te "bajki" (bo mama przeczytała mi naprawdę jako bajki) ze Starego i z Nowego Testamentu i prawdobodobnie podobały mi się, ale nie pamiętam. Wszystko jedno, zaczęłam swoje studia religijne, w każdą środę miałam zajęcia z religii luterańskiej - powód tego był prosty: znaliśmy tą panią, która prowadziła te zajęcia. To mnie nie przeszkadzało, chociaż ci, którzy w mojej klasie mieli religię, chodzili na katolicką. :P Teraz wyobraźam sobie, co moi rodzice mogli mysleć o tym, że dziecko z rodziny ateo-żydowskiej chodzi na zajęcia religijne... :P Ale wtedy o żydowskym pochodzeniu w ogóle nie wiedziałam. Rodzice pozwalali mi chodzić, chyba wiedzieli, że nic złego to nie znaczy. Chodziłam przez pół roku, ale bardzo nudne były te zajęcia, bo pani po prostu przeczytała nam te same historie (w wersji prostszej) z Biblii, które już znałam. Po każdej bajce (ciągle czułam, że to są bajki) mieliśmy kilka pytań w stylu "kim był ...? co robił....?" W sumie rozumienie tekstu, w ten sam sposób, jak robiliśmy na zajęciach literatury, gdzie również się nudziłam. :P Poza tym nauczyliśmy się "Ojcze nasz", co mi się bardzo podobało (i co do dzisiejszego dnia znam) i kilka innych modlitw, których już nie pamiętam. A jeszcze ten pomysł, który do dziś pamiętam: na pierwszych zajęciach pani mówiła, że Jezus jest mostem między światem a Bogiem - bardzo to mi się podobało, nawet narysowałam. Po pół roku powiedziałam pani, że zrezygnuję, bo nic nowego już nie słyszałam. Ona była bardzo smutna, nawet plakała i powiedziała, że byłam jej najlepszą uczennicą. :P 
Niestety, po tych zajęciach raczej myślałam, że nikt mnie nie może przekonać tymi głupimi bajkami. Trochę póżniej zaczęłam uczyć się historii i poznać swoje korzenie i zdecydowałam, że jakby Bóg istniał, to moi pradziadkowie nie zginęliby w obozie koncentracyjnym. Tyle o "moich doświadczeniach"...
Dzisiaj natomiast raczej mówię, że nie wiem, czy istnieje czy nie. O wierze trudno mówić, bo wierzę w to, że jest jakaś władza, która wszystko z góry zaplanuje, a jak tą władzę nazywamy, IMF czy Bóg... przepraszam, więc nie wiem. Co pewne, jeśli Bóg istnieje, to chętnie z Nim porozmawiałabym. 

5 komentarzy:

  1. O tak, niech żyją Jehowi, zawsze można z nimi pogadać, kiedy człowiekowi się nudzi / nie chce robić czegoś innego / ma potrzebę rozmowy / ma potrzebę sprzeczki + ma dużo czasu :D Zauważyłaś, że kobiety jehowe zawsze mają spódnice? :) Nie mogą nosić spodni :)

    Historię twojej religijności znam ;) Coś w liście na ten temat napiszę, bo to raczej nie na blog :) Jeśli pamiętać będę, mam nadzieję, że list w drodze :)

    Znalazłem przepiękny tekst piosenki Kate Bush, która na pewno Ci by się nie spodobała, bo jest zupełnie nie w Twoim stylu :) Ale tekst jest przepiękny:

    The night doesn't like it.
    Looks just like your face on the moon, to me.
    And I won't let you do
    What you want to do.

    It's funny how, even now,
    You're laughing.

    I won't let you do it.

    If you go, I'll let the law know,
    And they'll head you off when you touch the ground.
    Ooh, please, don't go through with this.
    I don't like the sound of it.

    It's funny how, even now,
    You're miles away.

    I won't let you do it.
    I won't let you do it.
    I won't let you go through with it.

    "Meet them over at Dover.
    I'll just pilot the motor,
    Take them over the water

    "With a hired plane,
    And no names mentioned.
    Tonight's the night of the flight.
    Before you know,
    I'll be over the water

    "Like a swallow.
    There's no risk.
    I'll whisk them up in the moonlight.
    And though pigs can fly,
    They'll never find me
    Posing as the night,
    And I'm home before the morning."

    In Malta, catch a swallow,
    For all of the guilty--to LET them free.
    Wings fill the window,
    And they beat and bleed.

    They hold the sky on the other side
    Of BORDERlines.

    "Meet them over at Dover.
    I'll just pilot the motor,
    Take them over the water,
    Like a swallow flying to Malta,

    "With a hired plane,
    And no names mentioned.
    Tonight's the night of the flight.
    Before you know,
    I'll be over the water
    Like a swallow.

    "There's no risk.
    I'll whisk them up in the moonlight.
    And though pigs can fly,
    They'll never find me
    Posing as the night,
    And I'm home before the morning.

    "Give me a break!
    Ooh, let me try!
    Give me something to show
    For my miserable life!
    Give me something to take!
    Would you break even my wings,
    Just like a swallow?

    "Let me--let me go
    With a hired plane,
    And no names mentioned.
    Tonight's the night of the flight.
    Before you know,
    I'll be over the water
    Like a swallow.

    ("Let me--let me go!")
    "There's no risk.
    I'll whisk them up in the moonlight.
    And though pigs can fly,
    They'll never find me
    Posing as the night,
    And I'm home before the morning.

    ("Let me--let me go!")
    "With a hired plane,
    And no names mentioned.
    Tonight's the night of the flight.
    Before you know,
    I'll be over the water
    Like a swallow.

    ("Let me--let me go!")
    "There's no risk.
    I'll whisk them up in the moonlight.
    And though pigs can fly,
    They'll never find me
    Posing as the night,
    And I'm home before the morning--"

    But you're not a swallow!

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. + napisali w polskiej prasie (internetowej) o Węgrach. Tym razem w kontekście ekonomicznym, więc tekst bardzo trudny, ale jak coś, to pytaj :)

    http://wyborcza.pl/1,103578,10712586,Czy_Wegry_beda_w_stanie_splacic_swoje_dlugi_.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Za tekst piosenki dziękuję, może jednak posłucham, bo tak bez muzyki średnio. ;)
    Co do ekonomii, przeczytałam artykuł i niestety wszystko zrozumiałam - niestety, bo dużo już o tej sprawie czytałam po węgiersku. Ale słowa bardzo użyteczne :) (Pamiętam, że w Wwie oglądaliśmy "Dług" i nie mogłyśmy z Juli wytrzymać do końca, tak bardzo nas dręczyła sytuacja przedstawiona w filmie. Świetny film, świetny aktor w głównej roli, może kiedyś spróbujemy jeszcze raz :))

    OdpowiedzUsuń
  4. po całym egzaminacyjnym tyglu przydałaby się nowa notka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. właśnie o tym samym myślałam od razu po egzaminie, więc chyba jeszcze w tym tygodniu będziesz/cie miał/mieli co czytać ;)

    OdpowiedzUsuń