23 lutego 2012

polityka vs polski

Ogólnie nie rozmawiamy o polityce na zajęciach/wykładach, ale dziś nasza lektorka polskiego zapytała (niestety, to było raczej pytanie retoryczne), dlaczego studenci nie reagują poważnie na zmiany prawa dotyczącego uczelni. Odpowiedź: bo żadna demonstracja, żaden strajk, nic nie przynosi efektu. Ale, mówiła, i miała rację, to już druga strona medalu, bo najpierw my musimy ruszyć, czyli zrobić wszystko, co możliwe, a potem możemy czekać na efekty. Całe życie tak samo działa! Niczego nie dostajemy bez prośby. OK, z prawami oczywiście sytuacja jest trochę inna. Ale, właśnie, dużo artykułów mówi o tym, że dzisiejsi młodzi na Węgrzech są baaaaaaardzo pasywni w sprawach politycznych, zresztą nie tylko oni: niekoniecznie pójdą głosować, w sprawach politycznych nie mają własnego zdania, o polityce nie rozmawiają, wydaje mi się, że wcale się tym nie interesują. A nie chodzi tu o partie, czy o konkretne osoby, bo nic złego nie widzę w tym, że nie rozmawiają o Orbanie czy Gyurcsany'u. To nie ma sensu, te niebezpieczne tematy po prostu zepsują życie i doprowadzą do osobistych konfliktów. Ale tu już chodzi o nasze życie, nie o pytanie czy lubię Fidesz czy nie. Chodzi o naszą przyszłość i przyszłość niektórych, mniejszych katedr na uniwersytetach, na przykład katedry polskiej, bo, im mniej studentów, tym mniej wykładowców, za kilka lat nic nam nie pozostanie. Natomiast, studenci, albo większość studentów wygląda na 'ja-się-tym-wcale-nie-interesuję-dajcie-mi-spokój', a ja ich nie rozumiem. 
OK, tyle na dziś o polityce i o polskim. Miłego, bezpolitycznego dnia życzę Wszystkim!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz