27 października 2012

Bátor Tábor

O tym tutaj jeszcze prawie nie pisałam. Więcej informacji o obozie tutaj, bo ja nie chcę napisać tego, co już jest bardzo dobrze napisane. :)

Dużo o tym myślę, prawie codziennie. Ten obóz jest taki, że jeśli człowiek wejdzie tam raz w życiu, to nie wróci tak samo jak wszedł. 
Dzisiaj poszukałam listów, które dostałam podczas obozu z dzieci, którymi się najwięcej zajmowałam. 


Ten list dostałam od Dari, dziewczynki, która bardzo mnie lubiła (a która nie wiedziała, że słowo "cimbora" trochę inaczej się pisze, ale nie szkodzi); niestety dużo płakała, bo - ona tak mówiła - mama jej obiecała, że na Bator Tabor będzie dużo czekolady, ale czekolady akurat w ogóle na BT nie ma. :P
Madzia nie mieszkała w naszym domku, ale raz się z nią spotkałam, gdy tłumaczyłam na jeździe konnej :) Ona była zawsze uśmiechnięta i bardzo, bardzo miła!
Ada... to może ona była dla mniej najbardziej sympatyczna z tych dziewcząt, które w naszym domku mieszkały. Ona była trochę zaniedbana, ale bardzo grzeczna i też zawsze uśmiechnięta.
Gabi, najmłodsza dziewczynka na całym obozie, ona ma 7,5 lat. :) Uwielbiam ten "czećś" i "otpisz" :) 


Są takie rzeczy na Bator Tabor, z którymi się nie zgadzam. Na przykład to, że po turnusie nie wiesz, co się dzieje z dziećmi. Rozumiem logikę, według której nasze "wspólne życie" trwa tylko przez ten tydzień, i nie musisz koniecznie wszystko o ich "prawdziwym", nie-batortaborowym życiu wiedzieć, ale byłabym ciekawa, co Gabi albo Ada robi w tym momencie. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz